Jeszcze wczoraj chciałam się Wam pochwalić moimi zbiorami żurawin, ale bieganie po bagnie tak mnie wyczerpało, że po prostu nie miałam już siły na nic. Więc, żeby z wpisu nie wyszedł jeden wielki bełkot robię to dzisiaj. I aby nie być gołosłownym, oto one, moje własnoręcznie uzbierane żurawinki (oczywiście tylko niewielka ich cześć :] ):
Nie są jeszcze do końca dojrzałe, więc muszą poleżeć, dojść do siebie i będą idealne do zrobienia z nich czegoś pysznego. A kiedy to się stanie, nie omieszkam Wam tego przedstawić :)
A teraz muffinki, które robiłam już jakiś czas temu i zupełnie o nich zapomniałam. Na szczęście są udokumentowane fotograficznie, więc nadrabiam zaległości i podaje na nie przepis, bo zrobić je naprawdę warto. Baaardzo brzoskwiniowe, puszyste i smaczne, a przepis na nie znalazłam tutaj. Oryginalnie w przepisie są one z makiem, ale że u mnie akurat wyszedł, to dodałam wiórki kokosowe i nie żałuję, pasują idealnie :)
Składniki na ok. 15 szt. :
- 300g mąki
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 2 jajka
- 150g cukru
- kilka kropel aromatu waniliowego
- 150g jogurtu brzoskwiniowego (ja dodałam jogurt o smaku brzoskwinia-marakuja)
- 40g oleju
- wiórki kokosowe (ok. 5 łyżek)
- 3 brzoskwinie
Brzoskwinie umyć (nie ubierać). Dwie z nich pokroić w kostkę, a trzecią w plasterki.
Do jednego naczynia przesiać mąkę wraz z proszkiem do pieczenia. W drugim naczyniu mikserem ubić jajka wraz z cukrem i aromatem waniliowym. Gdy cukier się rozpuści dodać całą mąkę, jogurt, olej i wiórki, wszystko zmiksować na gładką masę. Na końcu wrzucić pokrojone w kostkę brzoskwinie i wmieszać je łyżką.
Ciasto przełożyć do papilotek, do każdej muffinki wcisnąć plasterki brzoskwini i delikatnie posypać wiórkami do dekoracji. Piec ok. 25 min w temp. 200 st. C, aż się zezłocą.
Smacznego :)